Boskie objawienia – dlaczego Bóg nie robi tego w bardziej wyraźny sposób?
Od wieków Bóg objawia się w sposób niejednoznaczny. Daje dowody swojego istnienia, jednak nie należą one do oczywistych i prostych w odbiorze. Dlaczego? Wielokrotnie zastanawiamy się, po co Bóg bawi się z nami w chowanego? Przecież łatwiej objawić się wszystkim niedowiarkom i pokazać, jak wielką moc się posiada…
Po głębszej analizie można jednak stwierdzić, że to byłoby za proste. A Bóg nie jest prosty. Cała Jego siła tkwi w tajemniczości. Jak powiedział niegdyś Papież Jan Paweł II: „ On jest Tym, kim jest, czyli niestworzoną Absolutną Tajemnicą. Gdyby nie był Tajemnicą, nie potrzeba by było Objawienia. Ściślej mówiąc – samo-objawienia się Boga. Gdyby człowiek mógł swoim rozumem stworzonym i ograniczonym do wymiaru własnej podmiotowości przekroczyć całą tę odległość, jaka dzieli stworzenie od Stwórcy – byt przygodny i niekonieczny, od Bytu Koniecznego.”
Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo. Dał nam rozum, abyśmy sami mogli podejmować ważne dla nas decyzje. On zdaje sobie sprawę, że błądzimy, wszak świat nie pozbawiony jest ludzkich pokus. Ale to właśnie one pozwalają nam odkryć Prawdę, kroczyć ścieżkami wytyczonymi przez Boga, rozmyślać, sprawdzać, wątpić- aby ostatecznie uwierzyć. Czy mamy prawo sądzić, że nasz Stwórca pomylił się, pokazując nam swoją tajemniczość? Czy bylibyśmy w stanie bardziej uwierzyć, gdyby wszystkie dowody na niebie i ziemi wskazywały jednoznacznie na Jego obecność? Wniosek nasuwa się sam…
To, co nieodkryte stanowi pewnego rodzaju tajemnicę. Ale to właśnie dzięki niej istnieje wiara. Gdyby każdy z nas mógł naocznie stać się świadkiem wielkich cudów, wiara nie byłaby potrzebna. Coś, co teraz wydaje się być czymś niedoścignionym, w innym przypadku byłoby oczywistością. Sytuacja przypomina nieco samą naukę. Jeśli jest coś odkryte, wówczas przyjmuje się to za pewnik, w który się nie wierzy – on po prostu jest. Czy Bóg nie straciłby w naszych oczach na swojej boskości, gdyby był Istotą oczywistą i prostą w swojej formie?
Wszystko sprowadza się jednak do „uczłowieczenia” Boga, które miało miejsce wraz z przyjściem na świat Jezusa Chrystusa. To On, przekonywał ludzi, że tkwi w Bogu, tak jak Bóg tkwi w Nim. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie stał się człowiekiem z krwi i kości w swoim Synu a później oddał życia w olbrzymich męczarniach za nas wszystkich. Dla wielu osób to właśnie jest najbardziej niezrozumiałą tajemnicą dotyczącą Boga. Skoro jest Istotą Wszechmocną, dlaczego doprowadził do śmierci Jezusa? Po co skazywał siebie w postaci Jezusa na niewyobrażalną mękę? Przecież nie musiał umierać, aby udowodnić ludzkości swoją obecność… Dotąd niewyobrażalny Bóg ujawnił się w postaci człowieka – Jezusa.
Jeszcze na dzień przed rozpoczęciem Męki Pańskiej, Apostołowie prosili Jezusa, by pokazał im Boga. Odpowiedź Pana była niezwykle wymowna i jednoznaczna:
„Odezwał się do Niego Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście. Rzekł do Niego Filip: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy. Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: Pokaż nam Ojca? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także
dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca.” (Ewangelia św. Jana: 14,1-12).
To, że Jezus nazywał Boga Ojcem zasiało zgorszenie wśród Żydów. W pewnym sensie człowiek już nie mógł tej bliskości wytrzymać i zaczęto protestować. Ten wielki protest nazywa się naprzód Synagogą, a potem Islamem. I jedni, i drudzy nie mogą przyjąć Boga, który jest tak bardzo ludzki. Protestują:„To nie przystoi Bogu”.
„Powinien pozostać absolutnie transcendentny, powinien pozostać czystym Majestatem– owszem, Majestatem pełnym miłosierdzia, ale nie aż tak, żeby sam płacił za winy swojego stworzenia, za jego grzech”.
W pewnym sensie słusznie więc można mówić, że Bóg za bardzo się odsłonił człowiekowi w tym, co jest najbardziej Boskie. I nie zważał na to, że to odsłonięcie się przesłoni Go poniekąd w oczach człowieka, bo człowiek nie jest zdolny znieść nadmiaru Tajemnicy. Nie chce, ażeby ona tak bardzo go ogarniała i przytłaczała. Owszem wie, że Bóg jest tym, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28), ale dlaczego ma to być potwierdzone przez Jego śmierć i zmartwychwstanie? A jednak św. Paweł pisze: Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara (1 Kor 15,14)” .